Wygląd- Masuj dalej.
Palce delikatnie, niemal eterycznie, przesuwały się po nagiej skórze. Zatrzymywały się na krzywiznach, podziwiały ukryte pod złotawą płcią mięśnie na plecach. Dotarły do karku, lecz tam zabawiły tylko krótki moment, zmierzały do swojego celu. Zniknęły pośród lasu wściekle czarnych włosów odbijających przewrotnie światło. Zmierzwiły je i opuściły całe Jego królestwo. Na moment.
Dłonie wróciły na ramiona, kciuki zataczały kręgi dookoła szyjnego odcinka kręgosłupa, tuż przy łopatkach, lecz omijały blade połacie starych blizn - pięknych, dostojnych, przecinających całe plecy w najróżniejszych miejscach. Dowody na Jego bohaterstwo. Waleczność. Świadectwa porażek i zwycięstw. Palce pokonywały wyznaczoną niewidzialnym szlakiem drogę po Jego bokach, lędźwiach, barkach. Czekały na komendę, która miałaby przerwać tę wyprawę lub wskazać jej nowy cel. Musiały czekać naprawdę długo.
Ardreth zasnął. Oddech uciekający spomiędzy jego pełnych ust stał się spokojny, głęboki. Nieustannie mierzące wszystkich wokół podejrzliwie spojrzenie fiołkowych oczu zostało spacyfikowane, zamknięte za kurtyną powiek okutych wachlarzem gęstych, długich rzęs. Jedynie w takich chwilach każdy mógł zobaczyć spokój wykuty na tej beznadziejnie idealnej twarzy.
Gdyby właśnie w tamtej chwili się przebudził, doszczętnie zniszczyłby tę wspaniałą kompozycję. Heban i miedź przecinana bladymi pasami. Z drugiej jednak strony - dopełnieniu tego widoku brakowało delikatnych płatków fiołków oprószonych rosą, które ktoś nieopatrznie zamknął w jego tęczówkach.
Słońce łaskotało Jego twarz, pieściło miękkim promieniem łagodny łuk Jego kości jarzmowej, nadawało naciągniętej na niej skórze złotawego blasku. Na z lekka zapadnięte policzki padał cień rzucany przez długie rzęsy, gdy mrużył lub przymykał oczy. Znudzenie malowało pomiędzy ciemnymi brwiami zmarszczki oraz rozrzucała ich subtelną siatkę tuż w kącikach oczu i przy ustach.
Lekkim gestem lewej dłoni odrzucił opadające na wysokie czoło lśniące czernią kosmyki i przeciągnął się, ziewając jak lew. Podszedł do okna z kielichem napełnionym czerwonym winem i pociągnął z niego krótki łyk.
W tej scenerii, na tle okna i pejzażu rozciągającego się dalej, wyglądał jak wyjęty z obrazu. Postawny, wysoki Elae. O szerokich barkach, cudownej twarzy, lśniących oczach. Każdy jego ruch znamionował determinacją i siłą, każde jego spojrzenie powinno zmuszać do oddania mu pokłonu.
Wielka szkoda, że jego ambicja nigdy nie sięgała wysoko. Z pewnością byłby wyjątkowo reprezentatywnym królem.
Nawet jeśli nieszczególnie dobrym.
(Mierzy dwa metry i dokładnie jeden centymetr. Dobrze zbudowany, barczysty. Czarne włosy, czarny zarost - starannie golony, bo jak to tak z brodą chodzić? - jasne, fioletowe oczy. Długie rzęsy. Blizny na całym ciele niemal - w tym jedna pięknie widoczna na szyi, jak gdyby ktoś próbował poderżnąć mu gardło. Skóra o złotawym odcieniu. Nos o rzymskim kształcie, wysokie czoło, kości jarzmowe ładnie podkreślone, z lekka zapadnięte policzki. Pieprzyk na płatku lewego ucha, na szyi i lewym obojczyku - z takich widocznych na co dzień. Ubiera się prosto, najchętniej w ciemne barwy. Nie lubi pstrych kolorów, a przynajmniej na swoim własnym ubraniu. Porusza się bez nadmiernej ekspresji, cicho i dostojnie. Na lewej dłoni nosi sygnet z literą T - herb jego rodu. Głos ma niski, zachrypnięty, ale całkiem przyjemny w brzmieniu. Jak na elae przystało - przystojny mąż.)
Charakter- Nie jestem tradycjonalistą.
- Co masz na myśli?
- Moja kobieta powinna umieć zabijać. Albo przynajmniej móc się tego nauczyć. Ardreth ma wiele twarzy, których używa naprzemiennie, którymi się bawi. Na dworze kreuje przed rozbestwioną publicznością postać uprzejmego i dystyngowanego barona Trelumiviricha, nieco chłodnego w obyciu, lekko odległego. Przed ojcem uparcie odgrywa durnia. Każda osoba, która go spotka i zatrzyma się, by z nim porozmawiać, może dostąpić zaszczytu ujrzenia innej jego odsłony.
Dlaczego?
Nie ufa innym. Ani trochę. Jest zawodowym kłamcą i mordercą, podobne zajęcia wypaczają osobowość i sprawiają, że na wszystkich innych spogląda równie podejrzliwie, co na samego siebie. Potrzeba naprawdę dużego dłuta i jeszcze większego młota, aby przebić się przez skorupę tej upartej nieufności do całego świata.
Ceni sobie niezależność, nie lubi być kontrolowany czy sprawdzany. W gruncie rzeczy odpowiada mu, że jedyną osobą, która ma prawo do wydawania mu rozkazów, jest król - choć ciężko mówić, aby żywił do niego prawdziwą sympatię.
Przy bliższym poznaniu wychodzi jego bezczelność, butność, złośliwość, cynizm i zawziętość. Jego umysł jest ostry jak brzytwa, lecz ciężko jest przyznać mu się do porażki. Życie na dworze z pewnością nudziłoby go, gdyby nie wieczne i ciągłe intrygi, choć i tak sądzi, że czułby się zdecydowanie lepiej z dala od tego całego bajzlu, stereotypów i utartych przekonań, które są przecież takie wygodne.
Innowacyjny indywidualista i kłamca, ot co. Ardreth ma naturę złożoną, skomplikowaną. Zwykle nie daje się ponosić emocjom, pozostaje bezwzględnie chłodny i utrzymuje zimną krew nawet w sytuacjach dramatycznych czy kryzysowych. A że ma głowę na karku - zwykle również wychodzi bez większego szwanku z przeróżnych tarapatów.