Wszelkie prawa do użytych utworów posiada Adrian von Ziegler



 
IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Trakt Kanzen

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Taeil
Córka medyka

Taeil



Trakt Kanzen Empty
PisanieTemat: Trakt Kanzen   Trakt Kanzen PbSQ75uSro Kwi 04, 2018 3:21 pm

Trakt Kanzen

Gdzieś w kompletnie nieoryginalnym i niewyróżniającym się miejscu między jakimiś jakby przypadkowymi budynkami tej plątaniny miejskiej znajduje się szeroka droga wyłożona kamieniem, który zmienia swój kolor co jakiś czas. Tak samo ściany budynków, które przy niej się znajdują. Z jakiego powodu? A no takiego, że to miejsce jest niczym płótno dla ulicznych artystów. Każdy może tu dołożyć swoją wizję artystyczną do jednej wielkiej i chaotycznie uporządkowanej plątaniny jakichś malowideł czy, jak kto chce trochę bardziej się wyryć na tej ulicy, płaskorzeźb. Nie ma godziny, żeby chociażby jedna osoba tędy nie przechodziła, a w godzinach popołudniowych jest tu największe zagęszczenie mieszkańców, bez względu na rasę.
Powrót do góry Go down
Taeil
Córka medyka

Taeil



Trakt Kanzen Empty
PisanieTemat: Re: Trakt Kanzen   Trakt Kanzen PbSQ75uSro Kwi 04, 2018 4:00 pm

Ktoś mógłby stwierdzić, że Taeil to w sumie się tylko obija. Bo większość czasu załatwia jakieś sprawunki na mieście - a to idzie kogoś odwiedzić w sprawie zeszłotygodniowej infekcji, a to idzie sprawdzić, czy są w końcu te nowe zioła, co były zamówione parę dni temu, a czasem to idzie załatwić jakieś prywatne sprawy matki. A czasem ma wolne i ma ochotę po prostu wyjść "na dwór" i sobie połazić po mieście, popatrzeć na ludzi. Co jakiś czas się komuś ukłoni, kogoś zapyta o zdrowie, przystanie i utnie przyjazną konwersację. Zwykle jednak w takie dni nie dowiadywała się niczego nowego, wręcz przeciwnie - dawała się odmóżdżać. Jeśli jest się medykiem (jeszcze na stażu, co prawda, ale igłę wbić już ludziom umie), a w szczególności takim medykiem, co to co jakiś czas musi wyzbyć się skumulowanego stresu, takie przechadzki bez celu po mieście są naprawdę czymś bardzo... spoko. Takim fajnie odprężającym, mówiąc niezwykle kolokwialnie. Akurat wyszła w momencie, kiedy przestało lać jak cebra, więc, także za przyzwoleniem i niemą namową matki, postanowiła się akurat dzisiaj przejść. Miała na sobie cztery warstwy ubrań, z czego ostatnią stanowił koc z niedokończonym haftem jej szanownej rodzicielki. Co jakiś czas zerkała na niebo i te nieprzyjazne ciemne chmurki, które momentami niebezpiecznie blisko siebie się znajdowały i niebezpiecznie ciemniały. Teoretycznie gdzieś w pobliżu znajdowała się karczma czy chociaż jakaś gospoda, gdzie mogła się ewentualnie schować. W najgorszym wypadku po prostu będzie biegła, przecinając tą niezwykle piękną i barwną ulicę, szukając jakiegokolwiek schronienia - czy to w jakimś zakładzie, czy to pod banderolą jakiegoś straganu (choć chyba tych akurat było dosyć mało...). Zobaczymy, pożyjemy, zobaczymy jak to będzie.
Ale musiała przyznać, że malowidła na tej drodze i przy tej drodze były tym razem wyjątkowo piękne. Co prawda nie miała pojęcia, co połowa z nich przedstawia, ale nie mogła im odmówić pewnego piękna. Oglądając takie zmieniające się kolory i kształty, przenikające przez siebie, tworzące poplątaną całość - czasem jej umysł starał się wypchnąć do krainy mar sennych, ale zwykle średnio mu się to udawało. Ostatnich parę nocy Taeil spała wyjątkowo dobrze, do tego stopnia, że jak się budziła, to długo jeszcze odpływała myślami, próbując może jeszcze chwilę pospać. Im lepiej się jej spało, tym mniej się jej chciało wstawać i wracać do rzeczywistości, chociaż nie pamiętała wtedy żadnego, ani jednego ze swoich snów. No i dobrze, czasem odpocząć trzeba.
Stanęła gdzieś mniej więcej w środku całej długości traktatu. Przyglądała się intensywnie czemuś na ścianie, co wyglądało jak niebieski kleks w kształcie jakiegoś ptaka skrzyżowanego z jakimś... czteronogiem? Trójnogiem z niezwykle bujnym ogonem? Miało to białe akcenty i chyba walczyło (bratało się? Krzyczało? Było narysowane po prostu obok...?) z innym kleksem, tym razem niezwykle wielobarwnym i... odnóżastym...? Wyobraźnia dziewczyny jednak była odpowiednio i na tyle pobudzona, że widziała w tych bazgrołach niezliczone możliwości, które błyskały, zmieniały się, przemieszczały niczym w kalejdoskopie jej postrzegania i myślenia. I tak sobie stała, niby taka odrealniona, ale całkowicie świadoma tego, gdzie się znajduje, jej całego otoczenia. Kątem oka widziała, jak jakaś para spoglądała na nią dosyć niepewnie i jakby z troską, pewnie z powodu jej niezwykle grubego ubrania. Nie zwracała jednak na to aż tak dużej uwagi (to jest - nie dawała się temu zirytować) i dalej oglądała malowidła. Czuła, jak napięcie powoli z niej schodzi i była z tego naprawdę zadowolona. Jednocześnie miała jednak na uwadze to, żeby cały czas obserwować pogodę, żeby wiedzieć, kiedy uciekać. Tak... na wszelki wypadek. Tak. Dokładnie. Tak na zaś. O to jej chodziło. Chyba, no bo o co innego...
Powrót do góry Go down
Gabriel
Baron

Gabriel



Trakt Kanzen Empty
PisanieTemat: Re: Trakt Kanzen   Trakt Kanzen PbSQ75uWto Maj 01, 2018 12:54 pm

Krok za krokiem, przemieszczałem się do przodu. Chód mam lekki, więc z czystą przyjemnością przemieszczałem nogi do przodu. Ktoś mógłby powiedzieć, że to idiotyczne, cieszyć się z ruszania. Pewnie miałby rację, bo takie proste czynności budzą radość tylko w ludziach okaleczonych albo poważnie uszkodzonych, wracających do zdrowia i cieszących się z prostych codziennych czynności, w których ukryta jest radość, szczęście i coś tam coś tam, nigdy nie byłem dobry w takich rozważaniach. Dobrze wiem, że i z cierpienia można czerpać, bo robię to przez pół życia.

Stawiam kolejny krok, podnoszę wzrok, który jeszcze moment temu miałem opuszczony. W końcu wraz z każdym przesunięciem nóg myślałem o radości z ruchu. Odczuć ją pomagało mi się wpatrywanie w chodnik przede mną. Kamień przyciągał mój wzrok oczywiście z kolejnego błahego powodu. Zmieniał barwy w jednakowych odstępach czasu. Ech, przepiękna ta kostka. A na niej moje nogi, odziane w czarne, wąskie spodnie i skórzane budy. Ciemna sylwetka snuje się przed siebie, mijam ludzi, których twarze wreszcie zacząłem dostrzegać. Kilkanaście twarzy w obrębie paru metrów. Gruby, stary, pomarszczony. Młoda, ruda, piękna. Wysoki, barczysty, przystojniejszy ode mnie. Szerokie biodra, długie blond włosy, cudowne nogi. Jest dwa metry ode mnie. Podejść? Nie, dość mam kobiet. Chyba.

Blond piękność mnie minęła. Parę metrów wytrzymałem, ale oczywiście niezbyt długo. Odwróciłem głowę za paniusią i obserwowałem jej tyłek, który rysował się na jej sukience. Wąska, obcisła. Słodki boże, oddałbym wszystko, żeby mieć ją na wyłączność. Przynajmniej na dzisiaj i jutro. Może pojutrze. Ech, jestem beznadziejny. Głowa w chmurach, niestałość w uczuciach, najgorszy ze mnie partner. Widząc niewiastę już chciałbym się z nią związać, a po miesiącu zostawić. Przydałaby mi się partnerka jak kobyła, która zaorałaby mną ziemię. Widziałem oddalającą się blondi. Może to mogła być ona?

- Pardon... - zacząłem wypowiedź. Zapatrzony w tamtą kobietę nie widziałem terenu przed sobą. Prawie wpadłem na dziewczynę, która stała sobie na środku drogi. Idealne miejsce do postoju, nieprawdaż? Ach, zamknij mordę, Gabrielu, sam prawie wpadasz na bogu ducha winne dziewczyny i wywracasz się z nimi. Po zdzieleniu samego siebie w myślach, przesunąłem wzrokiem po kobiecie, która stała tuż przede mną. Wzrost średni, idealny. Blada, jak ja. Drobna, ubrana jak wróżbitka w dokach, która oferuje wróżenie, w kilku warstwach kocy na sobie. Ech, od kiedy ta moda zawitała do młodych? Ech, znowu zawodzę jak stary dziad. Może przejdę na emeryturę? - prawie na ciebie wpadłem. Zagapiłem się, niezdara ze mnie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Trakt Kanzen Empty
PisanieTemat: Re: Trakt Kanzen   Trakt Kanzen PbSQ75u

Powrót do góry Go down
 
Trakt Kanzen
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Miasto Filirjon
 :: 
Dzielnica centralna
-
Skocz do: