Wszelkie prawa do użytych utworów posiada Adrian von Ziegler



 
IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 "Those who live by the sword kill those who don't."

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Selphin
Baronessa

Selphin



"Those who live by the sword kill those who don't." Empty
PisanieTemat: "Those who live by the sword kill those who don't."   "Those who live by the sword kill those who don't." PbSQ75uSro Lut 28, 2018 3:28 pm


Selphin Chaemyar Aravae Myrios
∴ Słowa ∴

Informacje podstawowe

WIEK: 24 lata
RASA: Elae
PODTYP: Zima
ORGANIZACJA: Dwór
RANGA: Baronessa
WYZNANIE: Niaka


"Diplomacy is the art of selling a deal you don't want to people you don't trust for reasons you won't admit to."


Zdolności i słabości

ZDOLNOŚCI

»  Prawdziwe Imię
 Pierwsza, a zarazem najpotężniejsza poznana  przez Selphin zdolność. Umiejętność ta składa się z dwóch etapów – poznania oraz kontroli.
 Poznanie pozwala  na dogłębne wniknięcie w esencję życiową drugiej osoby – lub przedmiotu – dzięki czemu Elae jest w stanie zobaczyć świat jej oczami – zrozumieć jej Prawdziwe Imię – istotę egzystencji każdego bytu.  Zrozumienie zaś prowadzi do kontroli.
 Prawdziwą intencją umiejętności i jedynym powodem poznania jest jednak kontrola. To właśnie ona dale Selphin możliwość wpływania na cudzy umysł w sposób tak intensywny, by przejąć całkowitą władzę nad jego ciałem – lub tak subtelny, że nie zauważy on nawet, że coś się zmieniło. Wszystko zależy od potrzeb Elae, a także ilości przeznaczonej do tego celu Heyat.
 Prawdziwe Imię posiada jednak swoją wadę. Posiada charakter permanentny i nie można w żaden sposób jej „zagłuszyć”. Jeżeli więc Baronessa przebywa w bliskim otoczeniu kilku osób, których Prawdziwe Imię poznała, jest  to dla niej wyjątkowo uciążliwe. Można przyrównać to do słyszenia naraz myśli wszystkich tych ludzi, tylko w sferze dużo bardziej intymnej i duchowej.
»  Wypaczenie
 Użycie tej zdolności pozwala Selphin zmienić czyjeś słowa. Pisane, mówione - to bez znaczenia. W przypadku pisanych, charakter pisma zachowa zgodność z oryginałem, zaś wypowiadane wypłyną z ust ofiary jej własnym głosem, lecz o zabarwieniu emocjonalnym wybranym przez Selphin. Podmiot słyszy swoją wypowiedź w postaci niezmienionej, w przeciwieństwie do wszystkich innych.
»  Wyznanie
 Zmusza podmiot do wypowiadania na głos każdej swojej myśli.
»  Siła woli (II)
» Wyczucie intencji
»  Perswazja
»  Blefowanie

SŁABOŚCI

»  Niewątpliwie największą słabością Selphin jest rodzina, a w szczególności młodszy brat. Zrobi wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo swoim krewnym, bez względu na koszty. Jeżeli tylko dojdzie do wniosku, że jakieś posunięcie może ochronić jej bliskich, gotowa jest poświęcić swoje, a nawet ich własne cele. Z drugiej strony, kobieta nie jest w stanie traktować Keepera tak samo jak innych ludzi, dlatego też często przymyka oko na sprawy, za które każdą inną osobę już dawno by skarciła.
»  Od czasu incydentu w podziemiu, Selphin cierpi na szok pourazowy. W jej umyśle rozwinęła się wyjątkowa nienawiść do handlarzy niewolników. Jej zachowanie wobec takich osób jest obecnie mocno nieprzewidywalne. Elae może wpaść w panikę, zastygnąć w katatonii, zachowywać się agresywnie, a czasem nawet pozostać sobą. Wszystko zależy od szczęścia.
»  Przejawia skłonności do megalomanii.
»  Zdarza się, że odczuwa wyimaginowany rwący ból w miejscu, w którym wypalono jej niegdyś piętno niewolnika.
»  Prędzej zginie niż przyzna się, że nie jest w stanie wykonać zadania, którego się podjęła, a już tym bardziej poprosi o pomoc.
»  Pomimo że aż nazbyt silnie odczuwa bóle wyimaginowane, dużo trudniej przychodzi jej to w przypadku faktycznych urazów. Podatność na ból Selphin jest dość niska, co przyczyniać się może między innymi do ignorowania ran potencjalnie śmiertelnych.


"Any plan with more than four steps is not a plan, it is wishful thinking."


Wygląd

W ciemności wąskich uliczek podziemia właściwie niewidzialna, w świetle dnia natomiast przyciągająca spojrzenia  swą nienaganną prezencją, Selphin jest osobą o dwóch zupełnie różnych twarzach. Czasami zdarza jej się być pospolitą złodziejką. Wówczas szczupła budowa ciała kobiety umożliwia ukrywanie się w najgłębszych i najbardziej ciasnych zakamarkach przed wzrokiem swoich ofiar oraz wątpliwych stróżów jeszcze bardziej wątpliwego prawa, a jeśli to zawiedzie, z pomocą przychodzi doskonalona niemal każdego dnia sprawność fizyczna. Ta część jestestwa Selphin nie dba o pozory, skupiając się jedynie na prostym, praktycznym myśleniu. Długie włosy stanowią kłopot podczas działań, w których decydującą rolę odgrywa szybkość – w dodatku ich jasny kolor zdecydowanie za bardzo rzuca się w oczy na tle szarych i brudnych korytarzy czarnego rynku. Nic więc dziwnego, że złodziejka postanowiła pozbyć się problemu, z pełną świadomością wybierając fryzury, które utrzymają niesforne kosmyki z dala od oczu oraz ciekawskich spojrzeń innych. Można powiedzieć, że jedynym elementem wyróżniającym tę Elae spośród reszty szumowin podziemia są dłonie – zawsze idealnie wypielęgnowane, z gładkimi i czystymi paznokciami. Tylko ten drobny szczegół, na który zwracają uwagę jedynie niezwykle spostrzegawcze osoby, może naprowadzić na prawdziwe pochodzenie Selphin – choć i to może być trudne, jako że zwykle jest on zamaskowany cienkimi rękawiczkami.
Za dnia z kolei, w pełnym świetle ulic Filirjonu tudzież na terenie Dworu, baronessa przyjmuje zupełnie inną postać, wcielając się wówczas w kobietę pełną wdzięku i gracji. Szyte na miarę z najdroższych dostępnych materiałów, zwiewne i delikatne kreacje podkreślają nienaganną figurę arystokratki, natomiast srebrna biżuteria nadaje jej wyglądowi elegancji.
Nieważne, gdzie się zjawi, jej idealnie biały strój w połączeniu z długimi włosami o barwie świeżego śniegu, natychmiast przyciąga uwagę przechodniów, zwłaszcza płci przeciwnej. Mimo zdumiewającej urody, jasnej i miękkiej skóry, dużych srebrnych oczu, wielu mogłoby przyznać, że w aparycji Selphin dostrzegają coś niepokojącego. Trudno określić czy kobieta zasłużyła na to swoim zimnym spojrzeniem – możliwe też, że jest to zasługa otaczającej jej ze wszystkich stron monochromatyczności – jakby odbijała od siebie wszelkie oznaki  koloru. Najbardziej jednak prawdopodobnym powodem są geny Elae. Mawia się, że każdy z nich, choć piękny, jest równocześnie w pewnym sensie przerażający i najwyraźniej baronessa nie stanowi w tej kwestii wyjątku.
Nawet tak urodziwy kwiat posiada jednak pewną skazę. W przypadku Selphin jest to pamiątka, każdego dnia boleśnie przypominająca o błędach przeszłości oraz bezgłośnie przestrzegająca przed dalszą lekkomyślnością. Rzeczona pamiątka znajduje się na prawym udzie kobiety, a wielkością zbliżona jest do rozmiarów dużej monety. Ma kształt kwiatu lotosu. Ten jakże uroczy ozdobnik wypalony został na nodze młodej Elae, by ukryć coś znacznie bardziej upokarzającego, mianowicie ciąg znaków: 223.16 – numer będący jednocześnie znamieniem niewolnika. Mimo że teraz zmieniony kształt rany perfekcyjnie ukrywa jej prawdziwe pochodzenie, a ona sama jest już dawno zabliźniona, Selphin wciąż nie może pozbyć się wrażenia uporczywego, piekącego bólu w tym miejscu. Nie zawsze, tylko od czasu do czasu. Prawdopodobnie też nigdy nie dowie się, czy to jej własny umysł płata jej figle, czy też jednak ma z tym coś wspólnego jakiś dziwny rodzaj magii.

Charakter

Chcąc znaleźć przykład idealnego wychowanka Dworu Zimy nie trzeba daleko szukać –Selphin jest wręcz ucieleśnieniem wszystkich cech wpajanych od urodzenia arystokratom Elae – arogancji, pewności siebie i absolutnego przekonania o własnej wyższości nad innymi – ale także zmysłu dyplomatycznego, który w odpowiednich przypadkach pozwala zahamować cisnące się na usta słowa zgryźliwości, zastępując je uprzejmym uśmiechem.
Od najmłodszych lat u boku matki poznawała tajniki dworskiej etykiety, a także doskonaliła się w nadzwyczaj subtelnej sztuce knucia intryg. Już jako mała dziewczynka, pod postacią niewinnego dziecka, perfekcyjnie odgadywała ludzkie uczucia, pragnienia i ambicje. To, w połączeniu z lekceważącym podejściem wobec jej osoby, dawało jej znaczącą przewagę nawet nad dorosłymi. Jeśli natomiast w grę wchodził ktoś emocjonalnie przywiązany do Selphin, zwycięstwo było niemal natychmiastowe. Ta niewątpliwa zdolność manipulacji pozostała w młodej Elae już na dobre, choć obecnie – kiedy nie można polegać już na dziecięcym uroku – z pomocą często przychodzą kobiece wdzięki, których ta nie waha się wykorzystywać. Do tej, jak i znakomitej większości innych spraw, podejście Selphin jest dość pragmatyczne. Nie przebiera w środkach, jeśli mogą ją one doprowadzić do konkretnych celów, jednak każde swoje działanie wielokrotnie analizuje, upewniając się, że plan nie posiada elementów na tyle słabych, by w razie niepowodzenia sprowadzić skutki katastrofalne. Oczywiście nie zawsze jest możliwe wyeliminowanie podobnych możliwości – wówczas wahanie nie ma sensu. Życie jest jednym wielkim hazardem, o czym baronessa pamięta szczególnie dobrze odkąd jej drugim domem stały się podziemia Filirjonu. Choć ich funkcjonowanie okazało się zaskakująco podobne do Dworu, niektóre reguły gry były inne. Czy może raczej, dużo częściej nie było żadnych reguł. Wiele wątków zaczęło okazywać się zbyt zależnych od losu, by móc jasno określić możliwe rezultaty. Prawdopodobnie to właśnie przez wpływ czarnego rynku, część duszy Selphin stała się w pewien sposób bardziej dzika i niezależna. Dwór to niewątpliwie niebezpieczne pole gry. Ale podziemia stały się czymś zupełnie nowym – ekscytującym, przez co i uzależniającym.
Szczególne zamiłowanie do przygód okazuje, kiedy nie jest arystokratką – kiedy jako Lotos, z twarzą zacienioną kapturem, przemierza ciemne uliczki czarnego rynku. Adrenalina towarzysząca realnemu, bardziej namacalnemu od gierek politycznych zagrożeniu, w pewnym momencie stała się dla Elae wręcz uzależniająca.
Zarówno arogancka arystokratka, jak i kryjąca się w mroku złodziejka są częścią Selphin, jednak gdyby zapytać, która z nich jest prawdziwa, odpowiedzią byłoby prawdopodobnie - żadna. Ale jednocześnie obie. Trudno jest jednoznacznie określić prawdę w momencie, kiedy jej częścią stały się kłamstwa. Nie można jednak zaprzeczyć, iż osoba kryjąca się pod tysiącem różnych masek, tak naprawdę posiada też cechy, o które nikt by jej nie podejrzewał. Pomimo zdobytej reputacji kogoś bezwzględnie dążącego do władzy, gotowego sprzedać swoich najbliższych jeśli tylko miałoby to choć trochę pomóc w osiągnięciu celu, Selphin jest niezwykle troskliwa wobec swoich krewnych, w szczególności młodszego brata. Zwłaszcza od czasu, gdy został głową rodu, co skupiło na nim dużo więcej zawistnych spojrzeń dworzan. Jeżeli zaś mowa o rzekomym pociągu do władzy młodej Elae, jest to tak dalekie od faktycznego stanu rzeczy, jak to tylko możliwe. Pomimo że oczywiście uwielbia ona pałacowe intrygi oraz gierki polityczne,  postrzega je raczej jako rozrywkę. Nigdy nie zależało jej na zdobyciu pozycji innej niż baronessa – osoba posiadająca jednocześnie całkiem duże wpływy oraz największą swobodę. To jednak nie powstrzymuje kobiety przed wtrącaniem się w sprawy Dworu – czy to aby wesprzeć swoich sojuszników, popsuć szyki wrogom, czy po prostu dla sportu.


"Fate is the coward's way out. It is the denial of personal responsibility. Every decision I have made was my own choice, and all consequences that come from it are on my head."


Historia

Piętnaście lat temu
Zrozumieć imię

 Selphin oczekiwała w milczeniu. Pan Imion nauczył ją cierpliwości już dawno, jeżeli zachowywała się nieodpowiednio, nie przychodził na kolejne spotkanie. Czasami kilka. Dobrze jednak wiedziała, że gdyby ona zbuntowała się choć raz, mógłby nie pojawić się nigdy więcej. Pozostawało jej czekać.
 Czas mijał nieubłaganie, a pozycja słońca ciągle się zmieniała. Może nie przyjdzie? Ale dlaczego? Przecież nie miał ku temu żadnego powodu. Niczym go nie uraziła. Prawda? Dziewczynka zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie swoją ostatnią wizytę. Wszystko wydawało się normalne. Oczywiście, może i jej nauka nie postępowała tak szybko jak oboje by sobie tego życzyli, ale przecież się  starała! To nie była jej wina, że miała tak bezużyteczny Aspekt. Otaczający ją Elae byli inni – kontrolowali pogodę, mogli wzniecać eksplozje, świat padał do ich stóp. Zazdrościła im.
  Najgorsze ze wszystkiego zaczęło się jednak dopiero gdy poznała Pana Imion. Był niesamowity. Robił wyjątkowe rzeczy ze wszystkim, jakby nie ograniczał go żaden Aspekt. Przez pewien czas Selphin uważała go nawet za jednego z bogów – nawet teraz nachodziły ją takie myśli, gdy przypominała sobie te wszystkie wspaniałości.

Twierdził, że jego Aspektem są Imiona.
Twierdził, że ona może być jeszcze potężniejsza od niego.
Twierdził, że Słowa dają moc.

 Dziewięciolatka podkuliła nogi, cały czas zastanawiając się nad sensem jego nauk. Jak Słowa mogą być w jakikolwiek sposób przydatne? Co gorsza, jak w ogóle można robić takie wspaniałości z Aspektem Imion? Podejrzewała, że ją okłamał. To nie byłaby nowość, żyła w świecie kłamców. Przynajmniej tak zawsze powtarzała Matka.
„Słowa są bladymi cieniami zapomnianych imion. Jako że imiona mają moc, słowa też ją mają. Słowa mogą rozpalić ogień w ludzkich umysłach. Mogą sprawić, że najtwardsze serca zapłaczą. Ale słowo to nic innego jak wizerunek ognia. Imię jest ogniem samym w sobie.”  *
 Nieważne, ile razy to powtarzał. Nieważne, ile razy próbowała zrozumieć, nie potrafiła. Frustracja ogarniała ją coraz bardziej, lecz wraz z nią kwitła też desperacja. Zauważyła rybę, tuż przy pomoście. Nie znała tego gatunku, jak i większości, ale wydawała się dość niegroźna. Raczej niewielka, długości maksymalnie półtora stopy, jej łuski były złoto-pomarańczowe i prezentowały się nad wyraz urodziwie, odbijając światło słoneczne – którego, ku irytacji młodej Elae, zdawało się być coraz mniej. Czy naprawdę spędziła tutaj praktycznie cały dzień? Niebawem będzie musiała wrócić do pałacu, jeśli zamierzała zdążyć na kolację. Gdyby Matka dowiedziała się, że jej córka wymyka się na teren Dworu Lata... Pokręciła głową, chcąc odrzucić od siebie tę myśl. Nie dojdzie do tego.
 Jeszcze raz zerknęła na wodne żyjątko, które uparcie kręciło się w pobliżu. Może by... Nie, to głupie. Ale gdyby...
 - Jak masz na imię? – zapytała, nie wierząc w poziom swojej głupoty i desperacji. Czy ona. Naprawdę. Mówiła. Do RYBY?
 - Monse. – Cichy szept, jaki usłyszała, wprawił ją w osłupienie. Cokolwiek się właśnie stało, nie  tego oczekiwała. Oczekiwała właściwie... Niczego. Tymczasem ta ryba... śmiała się?
 Selphin odwróciła się, spoglądając na szczerze rozbawionego człowieka. Pan Imion jak zawsze miał na sobie swoją jasnobłękitną szatę o szerokich rękawach przyozdobionych na brzegach złotym haftem. Nie można było więc zaprzeczyć, że swobodna postawa, jaką prezentował, zupełnie nie pasowała do pozorów majestatu, jakie tworzyło odzienie.
 - To nie było zabawne – żachnęła się, czując wypieki zażenowania wpływające na policzki. Czuła się podwójnie zawstydzona, nie wystarczyło, że została przyłapana na gadaniu do bezmyślnego zwierzęcia. Nie, musiała jeszcze dać się nabrać na tak żałosną sztuczkę. Oczywiście wściekła była sama na siebie, co nie oznaczało jednak, że nie mogła wyładować tego uczucia na innych.
 - Czy nie wspominałem ci wielokrotnie, że całe działanie świata opiera się na punkcie widzenia? – Pan Imion przybrał swój belferski ton, jego twarz wyrażała absolutną powagę. Zbliżył się do dziewczynki, po czym zajął miejsce na pomoście, zaraz obok niej. – Widzisz, z mojego punktu widzenia było to całkiem zabawne. – Uśmiechnął się złośliwie, w tym samym czasie ochlapując młodą uczennicę wodą ze stawu. Co oczywiście nie poprawiło jej nastroju.
 - Jesteś beznadziejnym nauczycielem.
 - Ach tak? W takim razie powiedz mi proszę, dlaczego ciągle tutaj przychodzisz, hm?
 Trafił w punkt. Selphin odwróciła wzrok, przygryzając dolną wargę. Ciągle biła się z myślami. Nie mogła znieść obecności kogoś takiego jak on, ale jednocześnie pragnęła jego wiedzy. Pragnęła poznać jego sekrety. „Istnieją słowa, które rzucą do twoich stóp cały świat” ... Skoro istnieją, to dlaczego nie mógł jej ich po prostu podać?
 - Spóźniłeś się – bąknęła cicho, wciąż nie patrząc w oczy Pana Imion. Był z nim jeszcze jeden problem. Przy nim zawsze się ośmieszała. Nieważne, jak bardzo starała się mu zaimponować, zawsze wychodziła na głupią. Dzisiaj jednak przekroczyła wszelkie granice.
 - Myślałem nad twoimi postępami. – O, nie. Kierunek, w jakim zmierzała ta rozmowa wcale nie podobał się Selphin. Sama dobrze wiedziała, że ostatnimi czasy nie osiągnęła właściwie nic. – Dochodzę do wniosku, że czas zakończyć naszą współpracę. – Co? Nie... Nie może...
 - Obiecałeś, że będziesz mnie uczył!
 - Oczywiście. I to właśnie robiłem. Ale ty po prostu nie chcesz mnie słuchać.
 - Niczego mnie jeszcze nie nauczyłeś! Ciągle mówisz tylko o postrzeganiu świata, o jakichś dziwnych imionach i egzystencji bytu, ale nigdy mi tego nie wyjaśniłeś. Nigdy nie powiedziałeś mi, co mam robić!
 - Moją rolą nie jest prowadzić cię za rękę, a wskazywać ścieżkę. Powinnaś być na tyle inteligentna, żeby  to zrozumieć. Jeżeli tak nie jest, nie mam powodu, by dalej cię uczyć – Coś w jego głosie się zmieniło. Stał się jakby... Chłodny. Zezłościł się? Niestety, w tamtej chwili dziewięciolatka nie miała czasu ani ochoty zastanawiać się nad skutkiem swojego nagłego wybuchu. Cała złość i frustracja, która gromadziła się w niej przez ostatnie miesiące, znalazła teraz swoje ujście.
Nie może mnie tak zostawić. Nie może. Nie... Po prostu... Nie...
 - Nie zostawisz mnie! – krzyknęła, wreszcie spoglądając w jego oczy. Chciała wiedzieć. Tak bardzo chciała wiedzieć, dlaczego nagle zmienił zdanie. Przecież mówił, że jej pomoże. Obiecywał i zapewniał, że będą kontynuować naukę, dopóki ona będzie tego chciała. A teraz patrzył na nią tym przerażająco pustym, zimnym wzrokiem. Nie rozumiała go zupełnie, ale tak bardzo chciała zrozumieć. Chciała zobaczyć świat jego oczami, widzieć to, co on. Może wtedy... W końcu dostrzegła coś. Najpierw było to tylko wrażenie, lecz niemal natychmiast zmieniło się w coś bardziej intensywnego. Coś jak... Uczucie właściwości. Nagle wszystko dotyczące Pana Imion stało się oczywiste. Jednocześnie nie wiedziała o nim nic więcej, ale patrząc na niego... Rozumiała. Sama nie do końca wiedziała, co właściwie rozumie, ale rozumiała. Odbicie wszystkich odczuwanych doznań musiało zagościć na jej twarzy, bo i starszy Elae zmienił wyraz swego oblicza, na którym ponownie zagościł znajomy, ciepły uśmiech. – Nie zostawisz mnie. Będziesz mnie dalej uczył – rzekła, tym razem opanowanym, chłodnym tonem, godnym prawdziwej arystokratki. Matka byłaby dumna... Oczywiście, gdyby nie dowiedziała się o wcześniejszej scenie.
 - Jak sobie życzysz, moja pani – odparł mężczyzna, jak zwykle z przesadnym dramatyzmem w głosie. Nie była jeszcze do końca pewna, co właściwie zrobiła, ale czy ona... Czy ona właśnie... – Poznałaś moje Imię – głos wytrącił dziewczynkę z rozmyślań – dlatego, że ci na to pozwoliłem. Nie myśl, że  zawsze będzie to takie proste. Ludzie będą się opierać. Jedni mocniej, inni słabiej. Ale napotkasz opór. Z przedmiotami jest dużo łatwiej, nie mają własnej woli. Z czasem nauczysz się wykorzystywać Imiona w bardziej subtelny sposób.
 - Subtelny?
 - Selphin, jesteś Elae. Córką krwi księżnej Violett. Zastanów się tylko, co byś zrobiła, gdybyś trafiła na przeciwnika, który jest od ciebie większy i silniejszy? Zaszarżowałabyś?
 - Użyłabym podstępu. Pewnie spróbowałabym go zwieść albo odwrócić jego uwagę. Pewnie próbowałabym też uśpić jego instynkty. Żeby nie widział we mnie zagrożenia.
 - Otóż to.  Magia działa w taki sam sposób. Nie zawsze musisz uciekać się do brutalnych środków, czasem wystarczy trochę delikatności. Im cieńsze są sznurki, tym mniej widoczne. Marionetka, która nie widzi swoich sznurków nie wie, że jest  prowadzona czyjąś ręką. Rozumiesz? – Skinęła ostrożnie głową. To miało sens. – Dobrze. Na dzisiaj chyba skończymy. Zużyłaś większość swoich rezerw Heyat, powinnaś odpocząć.
 Nie kłócąc się dalej, Selphin skinęła głową i pożegnała się z mężczyzną, kierując w stronę mostu. Powinna zdążyć powrócić na Dwór Zimy przed zmrokiem. Oby w trasie zdążyło wyschnąć jej ubranie...
 - Selphin? – Usłyszała za sobą głos Pana Imion. Spojrzała na niego przez ramię.  – Podczas naszego następnego spotkania nie będziesz już znała mojego Imienia. – Och, czyli były ograniczenia? Ciekawe... – Zwykle działanie jest permanentne. Raz poznanego Imienia nie można zapomnieć. Ale pamiętaj, że masz do czynienia z prawdziwym mistrzem w tej dziedzinie. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Nie pozostawiłbym swojego całego jestestwa w rękach przyszłej największej manipulantki na całym Dworze. – Dziewięciolatka nie bardzo wiedziała, na ile były poważne te słowa, jednak z całą pewnością wierzyła, że potrafił się uchronić przed jej wpływem. W końcu nie uczyłby jej czegoś, co mogłaby wykorzystać przeciwko niemu.
Niestety...

Osiem lat temu
Ut datunual eras ciarenum

  - Podjęliśmy decyzję w sprawie twojego zamążpójścia. – Głos księżnej Violett, jak zwykle zresztą, nie wskazywał na żadne emocje. Podobnie zresztą jak wyraz jej twarzy. Selphin natomiast nie była w stanie ukryć zaskoczenia. Gdyby nie to, że wzrok matki ponownie skupił się już na dokumentach, nad którymi pracowała, dziewczyna z pewnością otrzymałaby dodatkowy wykład na temat panowania nad swoimi emocjami. Nie żeby było to coś więcej niż szerzej otwarte oczy. Dla księżnej jednak i to było już zbyt wielkim okazaniem słabości. Przedstawiciele rodu Myrios musieli być nieprzeniknieni. – Twoim mężem zostanie Serahel Albini. – Nie uzyskawszy odpowiedzi, kontynuowała. - To bardzo dobra partia. Sama dobrze wiesz, jak dużymi wpływami cieszy się ród jego ojca. Poza tym, to naprawdę dobry, inteligentny chłopak. Z pewnością będziecie szczęśliwi. – Nawet jeśli słowa matki miały być w jakiś sposób pocieszające, ona wciąż brzmiała tak... Pusto. W jej głosie nie było żadnych emocji, a w spojrzeniu, którym wreszcie postanowiła obdarzyć córkę, jakiejkolwiek troski.
  - Rozumiem – odparła nastolatka po chwili milczenia, w czasie której przyswajała sobie nowo otrzymaną wiadomość. Serahel... Nigdy nie było jej dane poznać go osobiście, ale widywała go wielokrotnie na wszelkich uroczystościach. Mógł być... Ile? Dziesięć lat starszy? Może trochę mniej. Wizja spędzenia życia z osobą, od której dzieliła ją taka bariera wiekowa, przerażała młodą dziewczynę. Oczywiście... Jej sytuacja nie była wcale taka zła. Dziesięć lat to i tak dobrze. Dziewczęta z niższych kręgów miały dużo gorzej, kiedy to wydawane zostawały za czterdziestoletnich wdowców, żeby tylko ich ród mógł wreszcie zaistnieć. Ona była już na szczycie. Nawet jeśli polityczne koneksje nadal się liczyły, nie musiała chwytać każdej desperackiej okazji. Ale mimo wszystko... Serahel? Zawsze wiedziała, że nie będzie miała większego wpływu na  swoje małżeństwo. Starała sobie nie robić wielkich nadziei, choć skrycie chciała wierzyć, że być może będzie miała tyle szczęścia, by zostać zaręczoną z Hadesem. Teraz jednak, gdy rzeczywistość uderzyła w Selphin, dziewczyna zdała sobie sprawę, że wcale nie była na nią tak dobrze przygotowana jak sądziła. – Ut datunual eras ciarenum.  – Twoja wola zostanie spełniona.. Słowa te Elae wypowiedziała w najczystszym Lorgmai, a znaczyły one dużo więcej niż mogłoby się wydawać. Wypowiedziane w ten sposób oznaczały wieczystą przysięgę. Tak oddanego przyrzeczenia nie można było złamać. Dziewczyna nie chciała podejmować tak silnego zobowiązania, ale wiedziała, że i tak nie miała wyjścia. Matka zażądałaby od niej tej obietnicy, a w taki sposób mogła wyjść naprzeciw jej oczekiwaniom.
 Na twarzy Violett zagościł łagodny uśmiech. Kiedy patrzyła na Selphin w ten sposób, nastolatce przypominało się na moment, że w istocie stojąca przed nią kobieta jest nie tylko księżną, ale także jej matką. – Moja córeczka – powiedziała z dumą w głosie, podnosząc się z fotela, by następnie zamknąć Sel w swoich objęciach. Violett była dobrą matką... Po prostu bardzo rzadko bywała matką. Po chwili odsunęła się od swej pociechy, by jeszcze przez moment wpatrywać się w nią z zadowolonym wyrazem twarzy. Jak wiele zmartwień odbijało się na młodej twarzy? Z pewnością trochę tego było. Jednak słowa zostały wypowiedziane. Były powody do radości. – Teraz musisz mi wybaczyć, mam sporo pracy. Przyjdź do mnie po zmierzchu, omówimy szczegóły waszego pierwszego spotkania integracyjnego i ogłoszenia zaręczyn. – Młodsza Elae skinęła głową, następnie dygnęła z szacunkiem przed opuszczeniem komnaty. Za drzwiami której już czekał jej młodszy brat.
 - Keep, znowu podsłuchiwałeś? – westchnęła, delikatnie łapiąc chłopca za ramię i prowadząc za sobą. – Skoro już musisz to robić, postaraj się chociaż działać w taki sposób, by nie zostać przyłapanym. – Nie było to może najlepsze pouczenie, jakie w takiej sytuacji mogła dać starsza siostra, ale z pewnością bardziej praktyczne niż wpajanie zasad moralnych.
 - I tak nic nie słyszałem – odpowiedział, wydymając policzki w wyrazie naburmuszenia. – Czego chciała mama?
 - Porozmawiamy w naszych pokojach.
***
 - No więc? Czego chciała?
  Poinformować mnie o moich zaręczynach z Seharelem Albini.
 - A po co to? – zapytał chłopiec. No tak, miał w końcu tylko dziewięć lat. Nie wiedział nic o polityce. Dziewczyna więc postarała się wyjaśnić bratu wszystko możliwie jak najprościej. Kiedy skończyła, przyjął zamyśloną pozę i przez chwilę wydawał z siebie ciche pomruki. – Dalej nie wiem, po co to wszystko. Też jestem chłopcem i też pochodzę z wysokiego rodu. Dużo łatwiej byłoby, gdybyś została moją żoną. – Selphin roześmiała się szczerze, pierwszy raz tego dnia, mierzwiąc włosy braciszkowi. Zaraz po tym zerwał się on ponownie do wyjścia. – Idę powiedzieć mamie, żeby odwołała tamte zaręczyny. Moja siostrzyczka ma już narzeczonego – rzekł śmiertelnie poważnym tonem, po czym opuścił komnatę, zostawiając Sel samą sobie. Wreszcie miała trochę czasu, by przemyśleć całą sytuację... Im dłużej jednak myślała, tym mniej się jej to podobało. Witamy w dorosłym życiu.



Ciekawostki

» Spędziła na czarnym rynku wystarczającą ilość czasu, by być w stanie poznać wszystkie jego ulice, a także wiedzieć, do kogo zwrócić się w jakiejś sprawie, dzięki czemu czuje się tam względnie bezpiecznie.
» Mieszanie się ras uważa za akt ohydny, a hybrydy są dla niej istotami, które nigdy nie powinny były znaleźć się na tym świecie. Ze szczególną pogardą traktuje hybrydy Elae.
» Jest synestetką - potrafi odczuwać smak, zapach, a także widzieć barwę słów lub kojarzyć je z jakimś dźwiękiem.
» Kolekcjonuje rękopisy - wszelkiego rodzaju. Pojedyncze kartki, dokumenty, całe księgi. Oczywiście każda z nich odpowiednio opisana - tak, by Selphin mogła bezproblemowo określić właściciela.
» Nikt, nawet brat Selphin nie ma pojęcia o jej umiejętności poznania Prawdziwego Imienia i wynikających z niej możliwościach. Sama Elae korzysta z tej zdolności niezwykle rzadko, tylko w razie konieczności.
» Po ukończeniu standardowego systemu nauczania Lorgmai, podjęła naukę tego języka na własną rękę. Odkąd skończyła czternasty rok życia, wszystkie jej rozmowy z Panem Imion odbywały się w ojczystej mowie Elae.
» Ukrywa swój Aspekt - znany jest tylko rodzinie, Panu Imion oraz zapisany w Kronikach Inkwizycji.


Ostatnio zmieniony przez Selphin dnia Pon Kwi 22, 2019 10:49 pm, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Go down
Selphin
Baronessa

Selphin



"Those who live by the sword kill those who don't." Empty
PisanieTemat: Re: "Those who live by the sword kill those who don't."   "Those who live by the sword kill those who don't." PbSQ75uPon Mar 05, 2018 8:27 pm

Prawdziwe imię

» Poznanie (wykorzystujące siłę woli)
Koszt: 20 Heyat
» Poznanie (bez możliwości rzutu na siłę woli)
Koszt: 30 Heyat, w przypadku gdy podmiotem nie jest istota żywa, 20 Heyat

» Kontrola
 Typ łagodny (wykorzystujący siłę woli)
Koszt: bazowo 15 Heyat
Dodatkowe: Modyfikatory kosztu umiejętności w zależności od bonusu do Perswazji uwzględnione zostały w tabelce poniżej.

 Typ łagodny (bez możliwości rzutu na siłę woli)
Koszt: bazowo 20 Heyat
Dodatkowe: Modyfikatory kosztu umiejętności w zależności od bonusu do Perswazji uwzględnione zostały w tabelce poniżej.

BonusDodatkowy koszt
100
2010
3020
4030

 Pełna kontrola (wykorzystująca siłę woli)
Koszt: 70 Heyat (+10 za każdego kolejnego posta, podczas którego podtrzymywana jest umiejętność)
Dodatkowe: W przypadku gdy gracz zmuszany jest przez postać do czegoś, czego normalnie w żadnym wypadku by nie zrobił (jak narażenie się na niepotrzebne niebezpieczeństwo), ma on prawo do nowego rzutu na siłę woli z modyfikatorem +20. Jeżeli odniesie sukces, może odmówić wykonania tej pojedynczej akcji (choć nadal pozostaje w sferze działania zaklęcia dopóki Selphin go nie rozproszy)

 Pełna kontrola (bez możliwości rzutu na siłę woli)
Koszt: 100 Heyat (+15 za każdego kolejnego posta, podczas którego podtrzymywana jest umiejętność), w przypadku gdy podmiotem nie jest istota żywa, 70 Heyat
Dodatkowe: Jeżeli w czasie korzystania z tej wersji umiejętności Heyat postaci osiągnie 0, to mimo że punkty nie są ujemne, podlega ona zasadom stanu niestabilnego.

Wyznanie
» Koszt: 30 punktów Heyat (+7 za każdy kolejny post, podczas którego podtrzymywana jest umiejętność)
» Dodatkowe: Umiejętność ta nie posiada możliwości wykorzystania jej w wersji z rzutami obronnymi.

Wypaczenie
» Zmiana wypowiadanych słów
Koszt: 25 punktów Heyat
Dodatkowe: Ta umiejętność zawsze wiąże się z testem na siłę woli.

» Zmiana pisanych słów
Koszt: 10 punktów Heyat/stronę (250 słów)
Powrót do góry Go down
 
"Those who live by the sword kill those who don't."
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Organizacja
 :: 
Kartoteka
 :: Zaakceptowane
-
Skocz do: